środa, 1 sierpnia 2007

Fuck this Dude, lets go surfing!

uhhh... Troche sie zapomnialem z postami, ale to tylko przez to ze ciagle jest co robic i nie bardzo jest kiedy przy kompie usiasc;)
Teraz jestem sam w domu, rodzinka pojechala na RiverTrip, a Patric na jakies spotkanie, ja wzialem kapiel zaparzylem herbate, wlaczylem Tupaca i moge pisac, a jest o czym;)

Sobotniej nocy udalismy sie do znajomego Patrica nad ocean i po calej imprezie rozpalilismy ognisko na plazy, wpakowlaismy sie do spiworow i juz tam zostalismy. Swietna sprawa, szum oceanu, gwiazdy... piasek na plazy miekki jak maka. Ogolem bardzo przyjemnie i kalifornijsko, Troche oldschoolowo hipisowsko;)Niedziela minela spokojnie, wszyscy zmeczeni, troche marketingu.

Poniedzialek i wtorek praca, ale co tam praca. Wtorek, 17:40 Carolina Avenue, maluje sobie spokojnie rame jakiegos okna, podchodzi Ryan i mowi "Fuck this Dude, lets go surfing"
Coz moglem zrobic. Spakowalem zabawki i pojechalismy do Montara SATELITA z deskami. Bylo po prostu niesamowicie. Ogromne fale (chlopaki stwierdzili ze jak moge surfowac tutaj to moge surfowac na calym swiecie;) Nnigdy nie myslalem ze jest to tak meczace. Lodowata woda, ale pianka chroni bardzo dobrze (poza stopami, ktorych i tak nie czuc po 3 minutach) Ogromny wysilek i swietna zabawa. Nie udalo mi sie jeszcze stanac na desce ale pojechalem na fali pare razy na brzuchu i ze 2 razy na kolanach. Pare razy mocno oberwalem i pare razy mnie wciagnelo pod wode, ale warto. Wystarczy zachowac spokoj. Nie moge sie doczekac nastepnego razu, mimo iz dzisiaj ledwo moge ruszac recami nogami, plecami i w ogole ledwo moge sie ruszac;) Wrazenie niesamowite kiedy poltora metrrowa fala zalamuje sie tuz nad Toba;) Wytzrymalem jakies pol godzinki po czym z rozsadku wyszedlem bo juz nie mialem sily, a Ryan i Eric zostali jeszcze z godzinke. Jesli kiedys, drogi czytelniku bedziesz mial okazje sprobowac surfingu, polecam. Jedna z tych rzeczy, ktora daje poczucie wolnosci i zjednania z silami natury;) Uczy respektu do Oceanu;)


Poza tymi frajdami, to dzisiaj ludziska pojechali na RiverTrip i zostawili mi samochod, takze mam teraz do dyspozycji tak przez tydzien Toyote Tacome;) Dzisiaj pieerwszy raz jechalem sam do pracy (po skonczeniu domu, chcialem zaczac kolejny) i zabladzilem za drugim zakretem, zwiedzilem cale redwood City po czym wrocilem do domu i pojechalem od nowa, tym razem prosto do celu. Autko bardzo przyjemne, bardzo gladko sie jedzie, a Stany generalnie sa bardzo latwe do jezdzenia. W zasadzie nie ma tutaj znakow drogowych poza Stopem i Ustap pierwszenstwa. Mam nadzieje wykorzystac ten samochod do znalezienia auta sobie, bo poki co jakos sie to nie udaje, a mam juz malo czasu do wyruszenia w Stany... A propos tego, to jakos 12tego jade z Ryanem do San Diego (tam studiowal pierwszy rok) tak na 4 dni, po czym wracam do Redwood. Ryan robi sobie tam tak tydzien wakacji wiec dlaczegoz mialbym sie nie dolaczyc;)

O czyms jeszcze chcialem napisac, ale zapomnialem. Jak mi sie przypomni to dopisze. W ogole teraz bede mial duzo czasu jak nikogo poza Patriciem nie ma, takze postaram sie wrocic do systematyczniejszego pisania.

Czymcie sie i zapraszam do Galerii gdzie jest sporo zdjec, glownie widoki.

Greetz, TRee!

4 komentarze:

Anonimowy pisze...

Aww yeah, hommie! Sounds great! Niestety w Wolver ciezko posurfowac, ale mam nadzieje, ze w odpowiednim czasie odwiedz cie w stanach i nadrobie zaleglosci;)Choc moze najpierw naucze sie plywac;p Keepin' fingers crossed 4 ya car searching, Greetz B.

Artur pisze...

Bro... ja chyba pierdole wszystko i lece do Ciebie... Tylko gdzie ? do San Francisco ?

Michał "Dżewo" Stec pisze...

Wal na San Francisco International Airport, mamy miesiac w SF Bay Area, potem od wrzesnia ruszamy w Road Trip po USA. O ktorej bedziesz?

Artur pisze...

jednak moje zapędy zostały powstrzymane przez perspektywę zbliżających się 4 poprawek :P