piątek, 31 sierpnia 2007

RoadTrip

Siemanko, place 1,5$ za 15 minut internetu wiec bede sie streszczal. Zaczne od tego ze jestem w Williams, w Arizonie


View Larger Map

Nareszcie pustynia zaczyna sie pomalu konczyc, bo wierzcie mi, pustynia samemu w lekko przegrzewajacym sie vanie, 38-40 stopni to nie jest nic wesolego.
wszystko jest generalnie ok, Las Vegas mega dziwne i niebezpieczne miasto, ale poznalem fajnych ludzi (dealera drugow i cpunke ale co tam).

Obawiam sie ze moj Road Trip sie skroci troche bo raczej nie bede sie pchal do colorado, bo Colorado to chyba najwieksze dostepne tutaj gory (trzeba poidjechac jakies 14tysiecy stop)a chlodzenie mego auta tego nie wytrzymuje. Mysle ze pojade troche dolem, przez texas troche i do zatoki meksykanskiej i na floryde. Poza tym troche glupio sie tak samemu jezdzi a nie moge sie doczekac spotkania z Kuzynem i jego wybranka;). Troche stresujaca jest ta wyprawa, pod wzgledem auta, podjazdow, samotnosci itd, wiec w sumie nic strasznego jak sie skroci, a odpoczne wiecej na florydzie.

Pozdroofka,l i piszcie czasem smsy na polski numer.

Czymcie sie, Dzew0

środa, 29 sierpnia 2007

Buckle your seatbelt Dorothy, cuz Kansas is going bye-bye...


MAPA




Road trippin with my two favorite allies
Fully loaded we got snacks and supplies
Its time to leave this town
Its time to steal away
Lets go get lost
Anywhere in the u.s.a.
Lets go get lost
Lets go get lost

Blue you sit so pretty
West of the one
Sparkles light with yellow icing
Just a mirror for the sun
Just a mirror for the sun
Just a mirror for the sun


Za jakies 10 minut wyjezdzam z Redwood City. Mam wszystko popakowane i gotowe. Wczoraj do 2:30 siedzielismy z Erykiem na tarasie przy piwku i wspominalismy cale te 2 miesiace. Czuje sie jakbysmy sie znali nie 2 mieisiace a 2 lata. Mam ogromny dlug u tej rodziny, wspaniale mine przyjeli. Bylem jej czescia i chyba juz zawsze bede. Lza mi poleciala jak sie zegnalem dzisiaj z Cheryl. Wsiadlem dzisiaj rano do auta i zastalem pelny bak. Monty rano zatankowal do pelna... kolejna lza. Niesamowici ludzie, mam wielka nadzieje ze jeszcze ich spotkam i mam przeczucie ze bedzie to w Polsce;) Wszyscy zyskalismy przyjaciol tego lata.

Co do mine, to jestem podekscytowany podroza. 3 dniowe opoznienie to dobry poczatek ;) Zobaczymy jak pojdzie, w razie czego odpuszcze sobie Rapid City w ktorym jest wielka skala z glowami prezydentow. Czas ruszac. Trzymajcie kciuki za mnie i w szczegolnosci za DzewoMobil. Jak dopadne gdzies neta, czyli pewnie jakos w piatek w Vegas to cos napisze.
Jakos ciezko wyjechac;)...

Czymcie sie, Michal 'Dzewo' Stec

P.S
Teraz wyjezdzam ze strefy darmowego telefony takze smsy beda znacznie zadsze. Poza tym moge miec problem z odbiorem, nie zawsze bede dostepny, natomiast moj polski numer powinien je znakomicie odbierac, takze od teraz piszcie prosze na polski numer: 516562575. Dzwoncie na amerykanski;)

niedziela, 26 sierpnia 2007

Delay...

Mam papiery na auto, dzisiaj dorwalem poprzedniego wlasciciela. Po papiery pojechalem swoim autem i cos znowu slysze pompe wspomagania.

Dzisiaj mialem pozegnalnya kolacje, deser, posiedzileismy przy stole z mapa, ustalilem trase. Wszystko milo, fajnie bylo cie goscic, fajnie sie z wami mieszkalo, lezka w oku. No to chocmy jeszcze raz sprawdzic plyny zanim jutro pojedziesz. No i mam znowu spory wyciek wspomagania, na szczescuie na gwarancji. minimum 2 dni opoznienia. Wracam do domu, mowie Cheryl (Pani tego domu) Ze mam popsute wspomaganie, a ona na to : "Wow, super." Byla to jedbna z milszych rzeczy jaka mnie spotkala w USA;)

Tym oto pochowym po raz kolejny sposobem, zostaje jeszcze troche w Redwood City zwanym takze Deadwood City, koncze dom, naprawiam auto. Dodalem opisy do zdjec z LA&SD.

Shit Happens.

Greetz, TRee

sobota, 25 sierpnia 2007

Ford Mustang 1965.



Jakas godzine temu jezdzilem Fordem Mustangiem z 1965 roku praktycznie po torze. To znaczy tutaj:

View Larger Map

Niesamowite wrazenie. Po prostu naturalny narkotyk. Jakby sie fruwalo... Aaaahhh... a po jednym okrazeniu chce sie wiecej i wiecej. Silnik slychac tak wspaniale ze mozna by siedziec i sluchac po prostu. Nie do opisania wrazenia;)

Co tam poza tym... Prawie skonczylismy dom. To znaczy mamy jeszcze jeden pelny dzien pracy czyli niedziele. Potem ruszam na jeden dzien(oby nie caly) do San Jose dorwac poprzedniego wlasciciela auta zeby mi wypelnil 2 papierki do DMV (Departament Motorowych Vechikulow) i ruszam do Narodowego Parku Sekwoi, Las Vegas, Colorado, Kansas, St.Louis, Nowy Orlean i Floryda. Samochod w pelni sprawdzony. Wszystkie plyny, kola, srubki. Kupilem sobie klucz do kol bo nie mialem. Zostalem czlonkiem AAA (Anonimowi Alkoholicy Association?) czyli firmu ubezpieczeniopwej ktorej jak sie jest czlonkiem to jak sie cokolwiek dzieje z autem to sie dzwoni i przyjezdzaja zalatwic sprawe, to znaczy jesli da sie latwo naprawic, naprawiaja, jak nie odcholowuja, zmieniaja opony, akuumulatory i dolewaja paliwa. Zawsze dobrze miec cos takiego, pewniej sie czuje. Czlonkostwo na rok kosztuje 54$, ale jak zrezygnuje to oddadza mi kase za 9 miesiecy;) Zrezygnuje na Florydzie;)Dodatkowo jako czlonek AAA mam za darmo mapy i przewodniki, takze mam teraz dokladne mapy calej trasy i ogolna mape USA.

Z tych mniej przyjemnych rzeczy to bardzo chce dostac i dostane te papiery od poprzedniego wlasciciela, a jak nie, to w razie jakiegos zatrzymania przez policje mowie ze jade na floryde wiec nie ma sensu rejestrowac auta w Californi, bo chce je zostawic na Florydzie wiec zrobie to tam. Mam mapy calej trasy ktore moge pokazac itd. Taki jest plan i bede sie go trzymal ;p ;).

Co tam jeszcze co tam jeszcze... Aha, bylem na prawdziwym meczu baseballa w czwartek chyba. Zrozumiec te wszystkie zasady to jest porazka, ale ogolnie wesolo. Duzo krzyczenia na bejsbolistow, fajna atmosfera.
Wczoraj bylismy na Simpsons The Movie. Mega smieszne, jestem pozytywnie zaskoczony;)

Dostalem wczoraj moj aparat, takze dzisiaj zamieszczam zdjecia z San Diego i Los Angeles, zapraszam do Galerii. Jutro ustalam oficjalna trase z domownikami, postoje i atrakcje ktore powinienem zobaczyc.

Heh, to juz ostatnia lub przedostatnia noc w Redwood City, a rodzice chlopakow pojechalo do Santa Cruz wiec urzadzaja mi mala imprezke porzegnalna... Milo.

Jutro napisze ostatniego posta z Redwood City, zamieszcze mape trasy i opisze wrazenia i uczucia przed wyjazdowe, po 2 miesiecznym pobycie w Californii i zamknietym rozdziale "praca i zycie w USA".

Milego dnia, smacznego sniadania, dla czytelnikow z Europy. Milego wieczora dla czytelnikow w usa i przyjemnych snow dla tych australijskich. Pozdrawiam wszystkich!
Michal 'Dzew0'

niedziela, 19 sierpnia 2007

LA & San Diego

Witam,
szczesliwie wrocilem do Redwood City. Wyprawa byla na prawde udana, bawilem sie swietnie. Zostawilem aparat w San Diego, Ryan wysle mi go dzisiaj poczta, takze zdjecia beda za jakies 2 dni.
Wkleje teraz notatki sporzadzone na papierze w podrozy i przepisane slowo w slowo do bloga. Opatrze je komentarzami na spokojnie dodanymi podczas przepisywania.

Los Angeles, sroda, 15/08/2007 - 17:10

Wlasnie wrocilem z wycieczki po Los Angeles, glownie Hollywood. Do LA dotarlismy ok 11:30 am. Jechalem jakos od 8:30 czyli ok 3godziny. W sumie to jechalo sie bardzo przyjemnie, prawie caly czas wzdloz Oceanu. Piekne klify, chyba najpiekniejsze jakie widzialem (pozdroofka dla Marty w Szkocji i jej klifow;)). Baaardzo fajnie sie jechalo wzdloz oceanu na rowno z duza lodzia motorowa. Slonce nisko, prawi pusta droga, klifi, jakis spokojny utwor w radiu i motorowka na rowno ze mna a w tle ze 2-3 wielkie tankowce. Fajne uczucie. Fajne fale, az chcialoby sie wskoczyc na deske.

Przy okazji Surfowania to wczoraj mialem swietna sesje na logboardzie. Zlapalem tak na prawde pierwsza fale na stojaco. Czadowe uczucie.

W LA poznalem mame Ryana, babcie (Nancy) i ojca (Bob). Smieszna rodzinka w sumie. Mama typowa Amerykanka. Wyglada i zachowuje sie jak typowa Amerykanka. Bob jest super. Spokojny i powolny, widac ze z poludnia;) Manana.

Co do La to ciekawe miasto, fajnie wyglada, duzo super samochodow i niezlych dziewczyn. Beverly Hills i Hollywood. Mega chaty. University of California Los Angeles - UCLA, bardzo duzy i ladny kampus. Niestety wszystko to oparte na wielkiej kasie. Wydaje sie jak kolos na glinianych nogach.

Bycie i zycie w LA wydaje sie byc jak surfing - bardzo trudno zlapac fale, jak juz zlapiesz to super uczucie i jazda, ale w kazdej chwili bardzo latwo spasc.

To chyba jna razie tyle o LA, nie udalo mi sie dostac na napis HOLLYWOOD bo niedawno byl pozar.
Poza tym, to wszystko co bogate jest na wzgorzach (BeverlyHILLS). Tam na dole jak przypuszczam, ludzie musza ostro harowac zeby to miasto jakos funkcjonowal. Tam niestety nie chciano mnie zbarac, bo to "daleko" i nic ciekawego. Jasne, albo sie boja, albo maja jakies poczucie winy czy wstydu. Wieczorm idziemy na Santa Monica Boulevard, a w nocy chyba ruszymy do San Diego. A, przypomnialo mi sie, jadlem dzisiaj najlepszego Ho-Doga w zyciu. Pink's Hot Dogs, najstarsza budka z HotDogami w LA. Obowiazkowy punkt zwiedzania.

Greetz TRee.

"Los Angeles 15/08/07 - 22:29

Wlasnie wrocilismy z Santa Monica Boulevard i Promenady. W sumie to nic ciekawego, taki standart i kicz. Promenada bardzo krotka, jak z Galerii na Rynek we Wrocku, a miasto to stolica filmu liczaca 4-5 milionow mieszkancow. Jedna czwarta polski ;) Nie jestem zawiedziony, ale ogolenie LA to nic ciekawego. Standart i Hollywood. Majac kase musi sie tu odlotowo mieszkac. Bedac normalnie zarabiajacym obywatelem (czyt. nie gwiazda filmu czy muzyki) - dziekuje, wole chocby Barcelone.

Greetz, Have a good night, TRee"


San Diego, 18/08/2007 ok. 13:30, Pacific Beach.


W San diego mieszkalismy w dawnym domu Ryana. MAPA Dom mi sie bardzo podobal, typowo studencki, plakaty na scianach, w garazu perkusja i deski surfingowe. Wielkie kanapy przed telewizorem, konsola gier Xbox. W domu Warren, Richard i Amanda. Bardzo fajni ludzie, na prawde mile zostalem przyjety. Niestety:

W calym tym mieszkaniu cpaja. Morfina, Vicodina glownie, ale rowniez kwas i duzo marihuany. Smutne. Moze nie smutne, ale bedzie smutne za jakis czas. Ktos powiedzial
Reality is for those who cannot handle drugs. (rzeczywistosc jest dla tych ktorzy nie moga sobie poradzic z narkotykami)

Ja mowie: Bullshit. Drugs are for those who cannot handle reality. (Bzdura, narkotyki sa dla tych ktorzy nie moga sobie poradzic z rzeczywistoscia)

Normalnie stary, w kazdym klubie
Na kazdym rogu ulicy
Wszyscy na koksie, ostra dilera
Na luzie zawodnicy

Stany, stany - hajowa jazda
Zjednoczonych lopot flag
Ameryka, gwiazdzisty sztandar
Czujesz klimat, na pewno tak

Stany, T.Love, Muniek"

Ich bycie na haju nie sprawialo mi problemu takze bylo ok. Po przyjezdzie od razu udalimy sie na plaze. Plaza wyglada tak jak w "Slonecznym Patrolu". Woda cieplutka, mozna surefowac bez pianki. Po prostu swietnie. Super fale. Bawilem sie swietnie. Wieczorkiem obejzelismy jakis film, przeszlismy sie po miescie i padlismy zmeczeni podroza. W piatek z rana znowu Surfing i plaza. Pozniej pojechalismy na pole golfowe. Hmmm... Nie jest to takie proste jak na Eurosporcie... W sumie to nie widze w tym nic fajnego, zdecydowanie nie jest to sport dla mnie. Wieczoram wielka impreza. "PB (Pacific Beach) BeerPong Tournament '07" Wiecej dziewczyn niz facetow. Bylo tak typowo Colleage-Amerykansko. Keg Bud Lighta i plastikowe kubki. Bawilismy sie jakos do 4-5 rano, po drodze skladajac sie na mandat za zaklucanie spokoju (Welcome to US).Pierwsza na prawde czadowa impreza na jakiej bylem w Stanach.

"San Diego, 18/08/2007 Coffee&Cigarettes

Dzisiaj nie poszedlem na plaze (troche sie spalilem dnia poprzedniego i w ogole mi sie nie chcialo), zostalem w domu ze spiaca Amanda, ktora po przebudzeniu zrobila kawe i poczestowala mnie cygaretka,(taka smakowa, slodkawa cygaretka ktora sie nie zaciaga i trzeszczy jak sie ja pali) czy czyms takim. Teraz wiem co to znaczy i jaki jest urok Coffee&Cigarettes. Wypilismy i wypalilismy przy bardzo przyjemnej muzyce w sloncu na frontowych schodach, patrzac na Mercedesa 560SEL Amandy i rozmawiajac. Jedna z przyjemniejszych chwil w zyciu. Oprocz tego ucze sie grac na perkusji i jezdze rowerem po San Diego. Bardzo milo."

No wiec gram na perkusji w kazdej wolnej chwili. Umiem ze 2-3 podstawowe beaty. Trudny instrument, ale na prawde duzo frajdy. Na rowerze w sobote spedzilem ze 4 godziny, po prostu jezdzac wzdloz plazy i zatoki San Diego.
Tak mniej wiecej wyglada trasa:
TRASA
Tylko caly czas przy samej wodzie i nie po ulicach. Sporo zobaczylem i porobilem fajne zdjecia, ktore jak juz pisalem zamieszcze jak tylko otrzymam aparat.

Rewanz w BeerPonga urzadzil w sobote Joe u siebie w domu, to znaczy w domu ktory wynajmuja z kumplami. Chata niesamowita. kazdy pokoj ma wlasny balkon na ktorym ma hamak lub kanape. Za domem basen a w domu skorzane sofy. Chwile pogralismy, potem pogralismy w koszykowke w basenie i wrocilismy do domu, bo nastepnego dnia (dzisiaj czyli niedziela) trza bylo wstac ok 5 rano coby mbnie zawiezc na lotnisko. No i jestem. czas uplynal w oszalamiajaco szybkim tempie... Najchetniej zostalbym w San Diego jeszcze pare dni. Na prawde fajne miasto. Chyba najfajniejesze jakie do tej pory widzialem w USA. Mnostwo studentow. Swietna plaza i ogolna atmosfera wyluzowanego miasta.


Czwartek, 5 lipiec 2007 (www.dzewowusa.prv.pl)
(...)
kobiety - Jesli chcecie na kazdym kroku ogladac piekn kobiety w stanach to... - Wlaczcie HBO albo MTV. (...)

KOREKTA:
Jesli chcecie na kazdym kroku ogladac piekn kobiety w stanach to... - Przyjedzcie do San Diego!

Nie chce mi sie wierzyc ze juz za tydzien wyruszam z Redwood City w RoadTrip. Jeszcze jeden dom, czyli dom w ktorym mieszkam jako podzekowanie za mieszkanie, 6 dni i ruszam... Przezywac wiecej dni takich jak w San Diego.

pozdroofka, Dzewo

wtorek, 14 sierpnia 2007

Goin' to LA & San Diego

Hejka,

Wlasnie wyruszam do La & San Diego wiec nie bedzie mnie najpewniej na necie do niedzieli. Niestety moja swietna nieograniczona oferta komorki takze nie ma zasiegu od Santa Cruz na poludnie takze kontakt ze mna bedzie mocno ograniczony.
Jakby ktos chcial sie do mnie dodzwonic czy cos to smialo prosze na numer Ryana:

720 314 0956

Mam ze soba takze Polski numer (516 562 575) na ktory przyjmuje smsy;)

W niedziele opisze podroz i zamieszcze zdjecia chyba ze jakos wczesniej dorwe sie do netu i bede mial czas (w co szczerze watpie). Milego tygodnia i weekendu zycze.

Greetz, Tree

niedziela, 12 sierpnia 2007

Komplikacje i niefart czyli byle do przodu...

AAA co za niefartowny tydzien. Na poczatek wyciek z auta, potem chcieli mi odcholowac auto i 100$ poszlo, potem wiatr wial w dzien kiedy sprawyowalismy idealny dom za kupe forsy i mamy teraz czarny dach w biale kropki i facet nie chce zaplacic i nie da nam bonusu. Wczoraj pojechalismy surfowac i posiedziec przy ogniu na plazy w Santa Cruz i nas przegonila policja przy okazji aresztujac Erika i Lauren a fal i tak nie bylo. Codziennie cos, ale najwazniejsze jest pozytywne podejscie i rozwiazywanie tych problemow, takze:
1. Kupilem w San Jose czesc z wyciekiem i juz jest wymieniona, teraz tylko brakuje jednej uszczelki ktora jutro dostane u dealera Forda i po krzyku (z tego co mowi Monty to bede musial pojechac gdzies do mechanika ustawic rowno przednie kola, ale nie chce mi sie wierzyc ze nie zrobimy tego sami.)
2. Zaplacilem za nie_odcholowanie i z grzywy.
3. Jutro naspreyujemy caly dach i bedzie wygladalo ze tak mialo byc (genialne;) )
4. Dzisiaj rano wypuscili ekipe i nie ma problemu, jedynie niefartowyn posmak pecha pozostal.

Jutro wieczorem lub we wtorek do poludnia ruszamy z Ryanaem do Los Angeles i potem do San Diego. Ogromnie sie ciesze z tej wycieczki a najbardziej sie ucieszylem jak wszystko mi sie zwalilo na glowa a ja juz mialem kupiony bilet powrotny takze jade co by nie bylo;) Zapowiada sie swietna zabawa. Na poczatek jedziemy do Santa Cruz, tam surfujemy i spimy u Lauren. Dalej jedziemy do LA gdzie spotykamy sie z rodzicami Ryana. Ojciec Ryana, Bob obwozi nas po miescie, zwiedzamy, nocujemy, dalej zwiedzamy i po poludniu ruszamy do San Diego. Tam jest upal i mozna plywac (Surfowac tez;)) w oceanie w stroju (nie trzeba miec pianki). Poza tym w planach sa imprezy z ekipa ze studiwa, calodzienna gra w golfa(wszystkiego tzreba sprobowac) i wyjazd do Meksyku (o ile moge wjechac do Meksyku) i zwiedzanie WaterWorldu czyli Wodnego Swiata czyli wielkiego Akwarium-Akwaparku. Jupi.

Tyle o San Diego, teraz troche codziennosci poza pechem. Atmosfera w domku sie troche zageszcza, to znaczy Patrick jest jakis dziwny ciagle postresowany i jakos bardziej sie przejmuje praca niz zwykl sie przejmowac, robi o wszystko problemy malarzom. (hmmm w sumie to jest szefem i od tego jest...) Erik ma dosc wiec miedzy nimi jak zwykle a Ryan konczy pojutrze prace wiec ma wszystko w nosie i nie moze sie doczekac az odwiedze go w Colorado we wrzesniu w jego domu. Ma juz zaplanowane co mi pokaze i w ogole to maja w domu kompletne studio montazowe (nie pamietam czy wspominalem ze Ryan studiuje Film). W zwiazku z powyzsza sytuacja nie wiem czy nie przyspiesze wyjazdu o pare dni, bede mial wiecej czasu na wszystko, mniej mil dziennie i bede mogl zostac chwile duzej u Ryana. Pomyslimy po powrocie z poludnia.

Na pozytywne zakonczenie (dlugo pracowalem nad pozytywnym nastawieniem;]) zdjatko z Santa Cruz tuz przed przybyciem SCPD:




od lewej: Dzew0, Erik, Lauren, Ann, Kate, John i Kumpel_johna:)

Długich dni i przyjemnych nocy. Dzew0

piątek, 10 sierpnia 2007

Poznawanie TreeMobilu czyli Life Goes On i Keep Ya Head Up


Uh w sumie duzo sie ostatnio dzieje a mzalo pisze. DzewoMobil wypluwa litry plynu do wspomagania przy kazdym ruchu kierownica i w koncu zlokalizowalem dokladnie wyciek i wiem co i jak. Jutro wymieniamy z Montym (ojciec Patrick i Erika) listwe kierownicza (czy jakos tak, Rack and Pin po angielsku;)). W San Jose maja taka listwe za 75$ i dobrze. Kupiw, wymienie i bede spokojny o wrzesien a i latwiej bedzie w pazdzierzu fure sprzedac.
Na razie probujemy sie codziennie z Fordem, ale dzielnie walcze.
Wczoraj na przyklad podjezdzamy z pracy pod dom z Ryanaem i mowie ze nie chce nawet patrzec na moje auto zeby nie widziec wielkiej plamy plynu wspomagania pod nim. Odpowiedz Ryana: "Czy on wlasnie nie jest odholowywany?" Okazalo sie ze w Stanach nie mozna zostawiac auta na czyjejs wlasnosci a tam gdzie ja go zostawilem to akurat podobno byla czyjas wlasnosc wiec musialem zaplacic 100$ za przyjazd holownika i nie odholowanie mi auta:/... Damn! Jak to sie mowi : Shit Happens

Przedwczoraj bylismy cala ekipa na spacerze w lesie i postanowilismy pojechac Fordem, no i jak chcialem zaparkowac na poboczu to okazalo sie ze Ford jest nizszy niz myslalem... a szczegolnie tylny most Forda:/...

Jedno czego jestem na pewien w tym aucie to to ze on ma Dusze. Musi miec, tylko jest zraniona w uklad wspomagania;) Po wymianie tej listwy bedzie swietnym i wiernym autem na wyprawe;)

Mowiac o autach z dusza, to dzisiaj z pracy wracalem z Erikiem jego Fordem Mustangiem z 1965roku. Jedna z wazniejszych chwil w moim zyciu. Cudowne uczucie. Warto bylo przyleciec do Stanow chocby tylko dla tej jazdy, a w weekend pewnie da mi go poprowadzic!:) Nie moge sie doczekac.

Poza tym to pomalu. duzo pracujemy ostatnio bo 'Ryana jakos w poniedzialek lub wtorek wyjezdza do San Diego. Mialem jechac z nim ale w koncu nie wiem. Jest duzo domow do poamalowania, a ja ostatnio troche wydalem na DzewoMobil. Jeszcze sie napodrozuje we wrzesniu w sumie. Sam nie wiem, jutro zdecyduje.

Czymcie sie i milego weekendu zycze!
Dzew0

poniedziałek, 6 sierpnia 2007

To ptak! Samolot! Nie, To DzewoMobil!




A wiec oto on, Ford Aerostar z 88r. To wlasnie on ma mi towarzyszyc podczas mej dlugiej wedrowki po Stanach we wrzesniu. Nie jestem w stanie na razie za duzo o nim na pisac. Poki co sie kumplujemy ale troche mnie niepokoi w nim pare spraw. Najpewniej powieniem sie po prostu przyzwyczaic i bedzie ok, albo bede mial wedrowke z przygodami;)Byle do przodu!

Pozdrowki, Dzew0

So whats new czyli co nowego u DzewA...

Ostatnio czesto jezdze do San Jose w poszukiwaniu samochodu. Mam nagranego na jutro (poniedzialek) Forda Aerostara z 88roku w swietnym stanie. Dzisiaj na przyklad bylem zobaczyc Jeepa Cherokee. Okazalo sie ze sprzedaje go wielki_murzyn_nie_do_konca_wzbudzajacy_zaufanie. Podjechalismy z Patem pod jego dom, dzwonie do niego: "Spoko, podjedzcie na stacje benzynowa Valejo 2 przecznice dalej, czekamy na was w czarnym BMW". No to super, Patric nie chce byc zastzrelony, ja chce kupic auto. Jeep okazal sie wrakiem. Jedynka wchodzi tylko z dwojki i to ciezko, caly sie trzesie, tylne swiatla nie dzialaja i kopci jak cholera... Mowie murzynowi_nie_do_konca_wzbudzajacemu_zaufanie, ze raczej dziekuje i ijedziemy, a on na to: "Ok to ile za niego dacie" "No nie wiecej niz 500$" "OK" "Nie no to teraz to juz na serio dzieki;)" Tym sposobem nie mam jeszcze auta ale za yto jutro bede mial porzadne.

W San Jose mieszka babcia Patricka i Erica wiec ja odwiedzilismy. Niby mowi troche po polskiemu ale raczej tylko pojedyncze slowa. Tym prostym sposobem w weekend nie zrobilem nic ciekawego poza szukaniem auta.

Aha, no przeciez. Zapomnialbym, wczoraj bylismy na imprezie u kolezanki Patricka. Przemodelowali sobie ogrodek wiec zrobili spora impreze. tak na 50-60 osob. Na podjezdzie same Porshe i Ferrari, na nadgarstkach Rolexy, a w dloniach szklaneczki z czarnym Johnnym Walkerem. Impreza porazka, nudna strasznie. Kolezanka Patricka (jedyna w naszym wieku) upila sie po 40 minutach, pomoglem jej zwymiotowac, dalem jej wody i polozylem spac, takze tez nieciekawie:/. Jedyne 2 plusy tej imprezy to to ze bylo jedzenie(niezle sery) i picie za nie moje dolary i to ze wygralismy partyjke w BeerPonga.

Jesli uda mi sie nabyc w koncu yten samochod jutro to zamieszcze zdjecia i opis (szkoda ze dzisiaj nie mialem ukrytego aparatu, bo to gdzie Ci murzyni_nie_do_konca_wzbudzajacy_zaufanie trzymali samochodzy i dzielnica ogolem wygladaly baaaardzo_ciekawie_acz_nie_do_konca_wzbudzajaco_zaufanie)

Czymcie sie! Dzew0

środa, 1 sierpnia 2007

Fuck this Dude, lets go surfing!

uhhh... Troche sie zapomnialem z postami, ale to tylko przez to ze ciagle jest co robic i nie bardzo jest kiedy przy kompie usiasc;)
Teraz jestem sam w domu, rodzinka pojechala na RiverTrip, a Patric na jakies spotkanie, ja wzialem kapiel zaparzylem herbate, wlaczylem Tupaca i moge pisac, a jest o czym;)

Sobotniej nocy udalismy sie do znajomego Patrica nad ocean i po calej imprezie rozpalilismy ognisko na plazy, wpakowlaismy sie do spiworow i juz tam zostalismy. Swietna sprawa, szum oceanu, gwiazdy... piasek na plazy miekki jak maka. Ogolem bardzo przyjemnie i kalifornijsko, Troche oldschoolowo hipisowsko;)Niedziela minela spokojnie, wszyscy zmeczeni, troche marketingu.

Poniedzialek i wtorek praca, ale co tam praca. Wtorek, 17:40 Carolina Avenue, maluje sobie spokojnie rame jakiegos okna, podchodzi Ryan i mowi "Fuck this Dude, lets go surfing"
Coz moglem zrobic. Spakowalem zabawki i pojechalismy do Montara SATELITA z deskami. Bylo po prostu niesamowicie. Ogromne fale (chlopaki stwierdzili ze jak moge surfowac tutaj to moge surfowac na calym swiecie;) Nnigdy nie myslalem ze jest to tak meczace. Lodowata woda, ale pianka chroni bardzo dobrze (poza stopami, ktorych i tak nie czuc po 3 minutach) Ogromny wysilek i swietna zabawa. Nie udalo mi sie jeszcze stanac na desce ale pojechalem na fali pare razy na brzuchu i ze 2 razy na kolanach. Pare razy mocno oberwalem i pare razy mnie wciagnelo pod wode, ale warto. Wystarczy zachowac spokoj. Nie moge sie doczekac nastepnego razu, mimo iz dzisiaj ledwo moge ruszac recami nogami, plecami i w ogole ledwo moge sie ruszac;) Wrazenie niesamowite kiedy poltora metrrowa fala zalamuje sie tuz nad Toba;) Wytzrymalem jakies pol godzinki po czym z rozsadku wyszedlem bo juz nie mialem sily, a Ryan i Eric zostali jeszcze z godzinke. Jesli kiedys, drogi czytelniku bedziesz mial okazje sprobowac surfingu, polecam. Jedna z tych rzeczy, ktora daje poczucie wolnosci i zjednania z silami natury;) Uczy respektu do Oceanu;)


Poza tymi frajdami, to dzisiaj ludziska pojechali na RiverTrip i zostawili mi samochod, takze mam teraz do dyspozycji tak przez tydzien Toyote Tacome;) Dzisiaj pieerwszy raz jechalem sam do pracy (po skonczeniu domu, chcialem zaczac kolejny) i zabladzilem za drugim zakretem, zwiedzilem cale redwood City po czym wrocilem do domu i pojechalem od nowa, tym razem prosto do celu. Autko bardzo przyjemne, bardzo gladko sie jedzie, a Stany generalnie sa bardzo latwe do jezdzenia. W zasadzie nie ma tutaj znakow drogowych poza Stopem i Ustap pierwszenstwa. Mam nadzieje wykorzystac ten samochod do znalezienia auta sobie, bo poki co jakos sie to nie udaje, a mam juz malo czasu do wyruszenia w Stany... A propos tego, to jakos 12tego jade z Ryanem do San Diego (tam studiowal pierwszy rok) tak na 4 dni, po czym wracam do Redwood. Ryan robi sobie tam tak tydzien wakacji wiec dlaczegoz mialbym sie nie dolaczyc;)

O czyms jeszcze chcialem napisac, ale zapomnialem. Jak mi sie przypomni to dopisze. W ogole teraz bede mial duzo czasu jak nikogo poza Patriciem nie ma, takze postaram sie wrocic do systematyczniejszego pisania.

Czymcie sie i zapraszam do Galerii gdzie jest sporo zdjec, glownie widoki.

Greetz, TRee!