sobota, 28 lipca 2007

So thats it? Nic nie trwa wiecznie a Koniec prawie zawsze jest poczatkiem....

Ok, wczorajszy wieczor sporo mnie nauczyl. Zaczelo sie ciekawie skonczylo smutno a bylo to tak:

Postanowilismy (ryan, Eric, Ja) wybrac sie na impreze i dolaczyc do Josha (stary kumpel Erica) jedzacego kolacje w barze w Stanford - jadnej z najbogatszych dzielnic. Po drodze kupilismy butelke Bacardi i to byl blad. Moglem przewidziec jaki efekt wywrze na Amerykanach rum. No wiec z dwoma pijanymi Kalifornijczykami i Joshem posiedzielismy w tym barze, zjedlismy pizze, posmialismy sie i ogolem bylo wesolo. Troche zaniepokoil mnie Eric ktory caly wieczor szukal zaczepki ale nic to. Troche sie poklucili o pieniadze, nic powaznego. Josh odwiozl nas do odmu gdzie Eric postanowil z jakiegos blachego powodu pobic Patrica ktory juz spal i chyba zwrocil mu uwage zeby byl troche ciszej. Jak pomyslal tak zrobil i zaczeli walczyc. Rozdzielenie ich nie bylo latwe szczegolnie ze Ryan postanowil olac rzeczywistosc i zalec na dywanie. Patric wyszed, Eric zostal z Joshem. Niby nic powaznego ale juz nie jest tak jak bylo i nie wydaje mi sie zeby mialo byc na razie lepiej, bo dzis znowu caly dzien sie gryza i kluca o wyplaty...

Zmiany... przypuszczam ze wszystko wroci do normy po wyjezdzie Ryana i Erica na RiverTrip w srode...

Troche mnie to wszystko obudzilo.

Eric okazal sie zupelni innym i nieodpowiedzialnym czlowiekim po alkoholu - Trust no one. Zbyt szybko wzialem sie za zaufanie, dobrze ze nie ja na tym ucierpialem.

Z braci pod wplywem alkoholu i adwrenaliny wylecialo wszystko co do siebie mieli i co w sobie dusili. Nigdy nie robic interesow w rodzinie, nie pracowac z bliskimi.

Poza tym wszystko ok, prawie skonczylismy ten cholerny dom, dostalem wyplate za pierwszy dom, troche mniej niz sie spodziewalem, ale co tam, nie tylko $$$ sie licza.

Poza Stanami, to trafilem na ciekawy wywiad z Owsiakiem na Onecie --> WYWIAD

pozwole sobie zacytowac na opymistyczne zakonczenie posta:
"Poczucie humoru pozwoli nam wytrzymać największą głupotę (...)więc korzystajmy z tego, co mamy, korzystajmy z wolności."

Pozdroofka, Tree

środa, 25 lipca 2007

Trzeci Dom...

No, tak wyglada Trzeci Dom przed pomalowaniem:



Roboty z nim bedzie duzo, trzeba wyszlifowac cale dreno jakie jest. Juz dzisiaj nie moge podniesc rak ponad glowe po wczorajszej szlifierce. Wczorajszej nocy odebralismy Ryana z lotniska takze praca pojdzie razniej. W poniedzialek bylem na Warranty Job i pomalowalem poddasze w innym kolorze niz powinienem, i oczywiscie niezauwazylem roznicy (daltonizm jakby ktos nie wiedzial, i tak, tez mysle ze to dosc zabawna sytuacja, byc malarzem daltonista). Na szczescie nie moja wina bo ja po prostu dostalem taka farbe. Dzisiaj z rana pojechalem to poprawic i co? Znowu dosytalem zla farbe, inny odcien bialego i oczywiscie znowu sie nie skapnalem. Dobrze ze Ryan byl ze mna. Trzeba bedzie tam pojechac jeszcze raz, cos tak czuje;)

Wciaz mnie moge znalesc odpowiedzniego i odpowiednio taniego samochodu. W zasadzie to jestem troche w takim zamknietym kole, bo jak znajduje jakies auto, to trzeba jechac je zobaczyc. Wtedy najczesciej nie ma czasu, a tez nie chce wspoldomownikow ciagac ciagle po jakis miasteczkach, wiec jak sie znajduje czas to ogloszenie jest juz nieaktualne. Czyli potrzebuje samochodu zeby kupic samochod. AAAaaa!?

Greetz TRee

poniedziałek, 23 lipca 2007

Kolejny Weekend czyli Yosemite National Park i Laguna Seca MotoGP

W ten piekny weekend wybralismy sie z Ericiem i jego ojcem Montym do Parku Narodowego Yosemite. Najstarszy prak narodowy w USA. Bylo swietnie. Przepiekne widoki, mnostwo natury i zwierzat. Wyjechalismy w piatek w nocy i rowno o 10 wyruszylismy na szlak z zamiarem zdobycia Half-Dome, 2,693m.
SATELITA
Jak sie okazalo calkiem spora gorka, wieksza niz Rysy. Cala half Dome to jedna wielka skala. Szlismy tam jakies 6 godzin + w dol 4 godziny;) Bylem po prostu tak wyczerpany ze po powrocie padlem. Wlazlem w spiwor i koniec. Satysfakcja z wejscia na gore niesamowita, widoki jeszcze lepsze. Sporo zdjec w Galerii. W nocy odwiedzil nas czarny Niedzwiedz ale niestety nie udalo mi sie obudzic... A szkoda bo bardzo chcialem miec zdjecie misia.

W niedziele rano wyjechalismy z Yose i pojechalismy na wyscigi motocykli do Laguna Seca kolo Monterey
MAPA

Kolejne bardzo fajne wydarzenie. Zdjeica w galerii. Mnoostwo ludzi i motocykli. Ze 2 godziny lazilismy i ogladalismy, potem jakies poil godziny wyscigu i do domu. w domu bylismy jakos kolo 22 i wtedy to juz calkiem calkiem padlem.

Coz, dzisiaj juz od rana praca. Zakwasy mam w prawie wszystkich miesniach, ale to sie rozchodzi;) Warto bylo.

Aha, dzisiaj znalazlem swoj pierwszy Lead, czyli dom do pomalowania. Jesli teraz tylko wlascicileka odbierze telefon to mam z tego 20$, jak zechce abysmy pomalowali jej dom to jeszcze 50 i praca przy projekcie. Wish me luck;)

Czymcie sie! TRee

czwartek, 19 lipca 2007

Drugi Dom Gotowy;)


Thank you fo a job well done, pierwszy napiwek ;)


Nie mam sily nic wiecej pisac, wiecej zdjec w galerii, dobranoc.

poniedziałek, 16 lipca 2007

Drugi Dom;)

Dzisiaj pomalowalismy caly Drugi Dom. Jutro tylko krawedzie i ramki okien, posprzatac i gotowe;) Zdjecie przed malowaniem, tylko umyty i zalepione pekniecia. Ten komin po prawej koniecznie chcielismy pomalowac tak zeby wygladal jak butelka piwa ale pani wlascicielka nie byla pomyslem bardzo zachwycona... a szkoda;)


Wiecej zdjec, takze ekipy w Galerii

niedziela, 15 lipca 2007

Sunday...

Alez spokojna niedziela.
Wczorajszy mecz byl bardzo fajny, niestety zapomnialem spakowac aparat fotograficzny... Generalnie bardzo spokojnie, mega sportowa atmosfera, zadnych problemow. Mecz zaczyna sie o 18, a od 14 juz ludzi sie zjezdzaja i grilluja na parkingach i w parkach w okolicy stadionu. Cale rodziny z krzeselkami, grillikami itd;) Bardzo pozytywni. Na meczy wybralismy sie wielkim Fordem Club Wagon, czyli jakies 8 osob w samochodzie. Po meczu udalismy sie do domu zdzwaniajac ludzi. Wielka imp[reza, swietna zabawa, no i dzisiaj jest spokojnie i odpoczywajaco. Rano tylko zakupilismy zeberka na obiad;)
Dzisiaj chyba pojdziemy na Trnsformers do kina... a jutro trza sie dalej brac za malowanie tego wrednego domu. Zostalo nam juz tylko powerwashowanie gornego pietra - 40-45minuyt, sprayowanie calego domu - reszta dnia i poprawki, pomalowanie parapetow i tak zwane Touch-Ups czyli domalowanie tego czego sprayerem sie nie da- Wtorek do 14.

CZymajcie sie w z tego co wiem, rownie upalnej Polsce i z tego co wiem to deszczowej i zimnej Anglii i Irlandii i w ogole gdziekolwiek mnie czytacie;) Greetz, TRee

sobota, 14 lipca 2007

Day 11, 14:07. Weekend

A zatem mamy weekend, mam wiecej czasu na napisanie czegos w miare ciekawego i dodanie paru zdjec. Wszyscy sa zmeczeni po calym tygodniu ciezkiej pracy i szczegolnie po wczorajszej imprezie (w koncu piatek). Dzisiaj idziemy na mecz Chealsea vs ktostam. Moze byc ciekawie.

Wczoraj na imprezie jeden Amerykanin zapytal mnie co sadze o Ameryce i Amerykanach, bo on wie ze jest taki stereotyp glupich Amerykanow ktorzy w ogole nie wiedza nic o swiecie, Europie itd. No i mu powiedzialem ze tak jest a on sie z tym zgodzil i strasznie nad tym ubolewa. Stwierdzil ze to prawda. Ze tak jak na przyklad jestesmy w tym garazu (impreza byla w garazu) to sa tu sami normalni inteligentni ludzie ktorzy tacy nie sa, ale wiekszosc Amerykanow taka jest i on nad tym ubolewa. Ze sa ignorantami. Tak sie zastanawiam - i co z tego? Przeciez oni moga byc ignorantami, a nie musza sie niczym i nikim przejmowac bo po co? Im to jest po prostu nie potrzebne. Oni sobie dadza rade wiec nikt nie musi ich obchodzic. Zyja sobie w blogiej ignornacji i mysle ze to nie jest nic zlego. W zasadzie to co ich to obchodzi, skoro oni maja tutaj zupelnie dobrze i nie musza nic zmieniac. Nikt natoomiast nie lubi Busha. Wrecz go nienawidza, a tutaj w Californi szczegolnie. W sumie sie nie dziwie. Nie moge sie zdecydowac czy to dobrze ze sa ignoranta,mi czy nie... Dam znac jak to wykombinuje. Na pewno to juz wiem ze nie wszyscy tacy sa i wczoraj spotkalem super ciekawych swiata i fajnych ludzi. W ogole duzo mnie wypytuja o Polske i kazdy umie wymienic ze 2 - 3 miasta w PL, a to duzo.

Strasznie wkurza ich limit 21 na alkohol. Smiesznie to wyglada jak sie studenci kryja z piwem, chowaja gdzies gleboko do bagaznika itd. Codziennie slysze na to narzekania. Od 16 lat jest prawo jazdy, od 18 mozna isc na wojne i wejsc do stripklubu, a od 21 mozna kupic piwo. Ryan zostal zawieszony na studiach bo zlapano go z piwem w akademiku... Freedom, wolny kraj;/? Fakt faktem ze nie ma pijakow ani pijanej mlodziezy na ulicy. Zadnych dresow, nic takiego. W ogole bezpiecznie jest bardzo. Za bycie pijanym w miejscu publiczny jest sie aresztowanym.

Musze leciec, dokoncze pozniej. Zapraszam do galerii zdjec.
Greetz, TRee

środa, 11 lipca 2007

..::Pierwszy Dom::..

Ta dam.





MAPA

Dzisiaj skonczylismy ten domek ostatecznie. Troche roboty z tym bylo, ale "jak sie chce sie to sie da sie" (dla dolarow;))
Teraz tylko zobaczymy ile za to dostane, ale to z treszta nie bardzo wazne bo ile bym nie dostal to i tak tu zostane. Przynajmniej oprocz pracy mam troche wakacji. A praca poki co stwierdzam ze lepsza niz Anglia. Meczaca, ale calkiem inaczej. Po fabryce czulem sie wypruty i zniszczony, teraz czuje duzo fizycznego zmeczenia i jestem caly pokryty farba. Calutki w kropeczkach farby ze sprayera;) Z Ryaname pracuje mi sie bardzo dobrze, a praktycznie co wireczor po pracy trafia sie jakas imprezka na ktorej zostajemy godzinke po czym wracamy do domu i padamy spac. Nie da sie dluzej po prostu;).

Zaraz zaczynam kolejny dom. W zasadzie przysluguje mi dzien wolny po zakonczonym domku ale szkoda mi czasu na nicnierobstwo.

Czymcie sie i powodzonka, w weekend napisze cos wiecej o samych Stanach. W galerii sa jakiestam nowe zdjatka.

Greetz, TRee

poniedziałek, 9 lipca 2007

Pierwsze dzien w pracy;)

So,
dzisiaj pierwszy dzien pracowalem. i to sporo bo jakies 11 godzin;) Na poczatku wy-powerwash-owalismy dom. potem pomalowalismy drewno taka jakby bejca. Zakleilismy wszystkie okna i drzwi. Wzielismy sie za spreyowanie domu. Wszystko wydaje sie proste i mozna szybko zalapac, jednak pracochlonne. Generalnie to fajnie, z fajnymi ludzmi. Duzo lepsza robota niz Anglia rok temu, przynajmniej cos sie robi;) Najtrudniejsze jest samo spreyowanie farby, bo trzeba to robic idealnie rowno i prosto,, a stojac na drabinie nie jest to takie hop-siup, ale juz zalapalem o co chodzi. Ogolem atmosfera super. Duzo smiechu. Daje sobie rady wiec jestem chwalony i szybko sie ucze.

Gadalem z Patrickiem i jego ojcem, Montym. Zostaje tutaj. Jeszcze nie wiem ile bede placil za mieszkanie, ale w zasadzie to nie ma to dla mnie znaczenia.

Z newsow, to zalozylem dzisiaj konto w banku Wells Fargo. Wszystko darmowe i cacy;) Nareszcie, bo tutaj bez plastikowej karty to ciezko.

Planuje kupic samochod w najblizszym czasie. I tak bede chcial go kupic zeby przejechac sie po stanach w ostatnim miesiacu mojej podrozy, a im wczesniej go kupie tym lepiej, bo bede mogl wykozystac go do pracy. Na jednym wzgorzu stoi Isuzu Trooper za 800$, wiec moze to. W sumie marka do kitu, ale nic lepszego nie kupie za ta cene, a musi to byc auto gdzie da sie spac. We'll see.

Wlasnie zaczela sie na dobre impreza w domu wiec czymcie sie i do przeczytania.
Pozdrowka, Michal.

niedziela, 8 lipca 2007

ScateBoard, CarveBoard, Surfing i Burrito;)

No, jak na razie to calkiem fajnie sie mieszka z Patrickiem. W piate cala ekipa poszlismy na impreze do Adama - bardzo fajnie, inna kultura i w ogole. Nauczylem sie nawet grac w taka Drinking Game, nie bardzo skomplikowana ale na pewno zagramy po powrocie - jak nie zapomne;)
W dzien udalismy sie pojezdzic na deskach. Tutaj wszedzie sa strome wzgorza wiec bylo wesolo - szczegolnie ze ja nigdy nie jezdzilem mna desce. Jest jakies zdjecie w gaklerii. Przezylem;)
Sobota odbyla sie pod znakiem burrito i surfingu. Wieczorem kolo 17 udalismy sie do Santa Cruz
MAPA
posurfowac. Niestety na miejscu okazalo sie ze fale sa nie takie i w sumie sie nie da. Mimo to Eric, Brayan i Monty poszli, ja natomiast (za niebezpieczne fale jak na nauke) i Patric (Pussy - jak to okreslil Eric) udalismy sie na burrito. Calkiem calkiem jak na Stany;)

No a niedziele mamy teraz:)
Zaraz jedziemy "market" czyli szukac domow i klientow do pomalowania;) Za kazdy zainteresowany dom dostaje sie bonusik;)

Pozdroofka dla wszystkich!
Dzewo

piątek, 6 lipca 2007

So, thats America... (?) (part one I suppose)

Ladies and Gentleman, Panie i Panowie

TERAZ NUMER JEST POPRAWNY, WCZESNIEJ BYL BLAD.

kierumek do USA - 1 - moj numer: 650-716-6681

place 43$ miesiecznie (bez pierwszego miesiaca) i mam w tym:
Nielimitowane rozmowy lokalne i dalekodystansowe (moge dzwonic do kuzna w miami ile mi sie tylko chce)
Nielimitowane SMSy i co wazniejsze SMSy miedzynarodowe. Moge pisac ile chce i gdzie chce ;)
Nie place za odbior smsow ani rozmow miedzynarodowych takze zapraszam do dzwonienia skypem GG itd;)
Ja udam sie w weekend do SF i kupie sobie karte do rozmow miedzynarodowych, to tez bede dzwonil.
Wy placicie za SMSy do mnie normalnie, jak w polsce.

A teraz wracajac do tematu wpisu. Dzisiaj z rana udalem sie do miasteczka Redwood City

MAPA

I z dworca odbral(powiedzmy ze wszystko poszlo jak z platka hehe;/) mnie moj wlasciwy menadzer: Patric ;). Od tego momentu zaczyna sie obraz wlasciwych jak na razie mam nadzieje Stanow. Patric stwierdzil ze umiera z glodu i zabral mnie na Tacos do takiej meksykanskiej-meksykanskiej kanjpki, zjedlismy ostre jak cholera ale dobre i z miesem tacos, po czym Patric stwierdzil ze trzeba mi zalatwic telefon i poszedl ze mna znalesc najlesza oferte. Pozniej udalismy sie do jego domu : 551 Summit Road, Redwood City CA 94062, gdzie bede na razie mieszkal. Moge kozystac z komputera, lodowki, lazienki i mam w zasadzie swoj pokoj (chyba, bo jeszcze noc nie nadeszla, jest 17:12). Co najfajniejsze, to Patric mieszka ze swoim bratem, Ericiem, i kuzynem ktorego imienia nie pamietam. Wszysycy pracuja przy malowaniu. Przebralem sie, dostalem taka niebieska koszule, i pojechalem pomagac Ericowi i kuzynowi w skrobaniu domu z farby. Po jakis 2 godzinach pojechalismy po jakies farby czy cos i wrocilismy do domu, gdzie wlasnie pisze. Zaraz oni chyba ida jezdzic na jakis deskach czy czyms. Ogolem bardzo przyjzanie i fajnie jak na razie, nie chce zapeszac. Chcialbym tu zostac jak dalej bedzie tak jak jest. Do pracy podchodza raczej na luzie, jak sie nie da to sie nie da, jak sie zrobbi to sie zrobi jak nie to nie. Generalnie z tego co sie zorientowalem to jest tak, ze beda nam placili za roboty. Na przyklad za ten dom macie 450$, macie na to 4,5 dnia. Jak zrobicie to w 4 dni to macie 50$ bonusu. Jak was pochwali wlasciciel to jest jeszcze 50$. Jak sie skonczy dom to mozna zaczynac nastepny albo robic przerwe. Jak sie chce to mozna pracowac ile sie chce.Generalnie z tego co widze to wychodzi jakies 400-500$ tygodniowo. Duzo lepiej niz sie spodziewalem, ale pisze, nie zapeszam. Szkoda ze w ten weekend nie ... wlasnie Kevin wszedl do pokoju i zapytal czy nie chce isc z nimi pojezdzic:) Jasne ze chce! ... szkoda ze w ten weekend nie pracujemy, ale to nic bo bedziemy w tym czsie jezdzic i szukac domow do pomalowania. Kupimy mi ciuchy do pracy i moze udamy sie na plaze;). Generalnie bardzo im sie podoba ze mowie tak jak mowie po angielsku.

Dobra, lece. Pewnie zbyt posepnie, ale robi sie zbyt pieknia aby to bylo prawdziwe.

Czymcie sie! Greetz, Tree

czwartek, 5 lipca 2007

Dobra, chwila wiecej...

PIERWSZE ZDJECIA W GALERII - ZAPRASZAM

Gabe Cooley, czyli manager poszedl spac, bo jest na kacu po wczorajszej imprezie wiec sciszylem mu kompa i pisze.
Po pierwsze dzieki za wszystkie komentarze, wsparcia itd. To jest dla mnie sporo na prawde! dzieki Kat za nowa wizytowke
Oto ona:

Trzeba by jeszcze Drug Dealin dodac ;)

So, mam najnowsze informacje. Dzisiaj o 18 przyjezdza 2 lub 3 polakow. Jesli 2, to bede pracowal z amerykaninem i mieszkal u menadzera imieniem patrick, jesli przyjedzie ich 3 to bede mieszkal i pracowal z nimi. W sumie to wolalym pracowac z amerykancem. Pewnie blibysmy lepiej traktowani jako druzyna a mieszkanie u menadzera zapewne ma tez swoje plusy.

Ok, USA - wszyscy sa cholernie przyjzani. Az nienaturalnie, ale to pewnie dlatego, ze nie jestem przyzwyczajony. Jesli im sie chwile przygladam i to zauwaza to sie usmiechaja i mowia "Hi" lub "Hello, how are you". To jest dobre w sumie bo jak ktos powie how are you w BARTcie (to takie nieby metro) to juz sie najczesciej ciagnie rozmowa do konca drogi, a w koncu chce poznac jak najwiecej ludzi. Wczorajszy dzien niepodleglosci spedzilem z Craigiem Michaelem i taka rosjanka. Po prostu siedzielismy sobie na takiej trawce i czekalismy na fajerwerki i w sumie gadalismy ze 2-3 godziny. W zasadzie to jeszcze nigdzie nie widzialem takiej otwartosci ludzi jak tu. Zauwazylem jednak jedna zasade, ze tej gadki, tzw. small talk, sa bardzo wyrazne granice. W ogole nie wchodzi sie w zycie prywatne dalej niz, czym sie zajmujesz, skad jestes. Jesli chodzi o ludzi jeszcze to w zasadzie nie ma czegos takiego jak "Amerykanin". tutaj sa sami ludzie "obcego pochodzenia", czarni zolci szarzy, brazowi, biali. I to nie jest tak ze oni sie czuja tutaj jako przyjezdni, w zwiazku z czym wszyscy sa Amreykanami. On nie jest koreanczykiem czy hindusem tylko Amerykaninem. A wszyscy sie roznia zachowaniem. Najbardziej wyrozniaja sie czarni, ktorzy sa bardzo glosni i ogolnie nic ich nie rusza, ale bez problemow, nawet sa fajni (pisze nawet, bo wiele osob ktore bulo w stanach mowilo ze juz nieznosi czarnych)

MIT 1 - Wszyscy Amerykanie sa glupi w porownaniu do Polakow: nie spotkalem jeszcze zadnego wyraznie glupiego amerykanina, a spotkalem: Craiga, Gabea, fotografa z metra, jazzmana z nabrzeza 39, sprzedawce ladowarki do telefon ktory kiedys mieszkal w polsce. Oczekuje dalszej analizy.

Co tam jeszcze... aha, Samochody - porazka, maja mnostwo GIGANTYCZNYCH polciezarowek z gigantycznymi silnikami nie wiadomo po co (nie wiedzialem jeszcze zadnej zaladowanej). Generalnie jak na filmach, ale wszystko takie same. kazda firma robi polciezarowke i kazda wyglada tak samo. Z pozadnych aut spotkac mozna: duzo BMW, czasami Mercedes, zadko Audi, sporadycznie Volkswagen. No oczywiscie to czego im zazdroszcze to stare samochody. To jest akurat super. Stare Fordy i chevrolety. niestety z tego co sie orientowalem to trzeba miec tak te min 15 a najlepiej 20 tys$ zeby kupic w miare jezdzacego Mustanga z 68.

mam troche czasu chyba jeszcze to opisze krotko 4th of july. Na 12 udalem sie do Concord zeby zobaczyc parade, mnostwo flag policji i strazy pozarnej. Kazda najmniejsza nawet organizacja czy klub wystawia swoj pochod na parade, Tak moze ze 2 godziny polazili (bardzo fajne to bylo, ale opisze to pozniej dokladniej ze zdjeciami.) potem pojechalem do SF na wybrzeze i przeszedlem sie tak po Pierach (Pier - takie molo, przystan) az do Fishermans Wharf i tam zostalem na sztuczne ognie. Pokaz byl piekny, chyba jeszcze nigdy takiego nie widzialem. Ciekawa sprawa jeszcze przy okazaji czwartego, to hymn. Wszyscy wszyscy wstali, reka na serce i spiewamy hymn. chyba nie ma nigdzie tak patriotycznego i dumnego narodu... Oczywiscie wspieramy nasze jednostki w Iraku. Bandyci...

kobiety - Jesli chcecie na kazdym kroku ogladac piekn kobiety w stanach to... - Wlaczcie HBO albo MTV. Nie jest tragicznie, tak jak na przyklad w Anglii (pozdrowienia dla ChickenTeamu w Anglii) ale bez rewelacji. Natoomiast jak sie trafi jakas ladna to jest bardzo ladna, najczesciej jakies hiszpasnko-purtriczanki czy cos.

To na razie na tyle. Czymacie sie i spijcie dobrz, bo u was chyba jest jakos polnoc.

Zostaly 2 minuty

Siemka,


zostaly mi 2 minuty w necie. Wszystko jest ok, jutro najpewniej zaczynam prace, dzisiaj sie przeprowadzam. Indepenedence day super, jak znajde chwile to zamieszcze zdjecia. Dochodze do wniasku ze najwazniejsze w stanach to kompletnie niczym sie nie przejmowac. W sumie jest sporo lepiej niz wczoraj. Mecze sie ze znalezieniem telefonu i banku najlepszego dla mnie. Generalnie jest duzo bieganiny itd

Czeymcie sie. Tree

środa, 4 lipca 2007

Pierwszy ranek

Hej,

nie do wiary ze u was jest juz 18:50. Mamy dokladnie 9 godzin roznicy. Czyli u mnie jest teraz 9:30. Odejmujecie 9 godzin. Dzisiaj jest 4th of july czyli wszystko pozamykane i nic nie kupie, czyli kolejny dzien bez amerykanskiego numeru. Czuje sie na razie jakos dziwnie. Wszystko jest pod kontrola, mam gdzie spac, jajka sie wlasnie gotuja, zaraz ide zwiedzac wybrzeze i zobaczyc Golden Bridge a wieczorem fajerwerki, a czuje sie jakos dziwnie. Ogrania mnie taki dziwny niepokoj i kiepski humor. Nie chce mi sie wierzyc ze cos takiego poczulem ale tak jest, najchetniej caly czs bym siedzial zamkniety i spal albo czytal. Mysle ze to przez zmeczenie, ogrom roznych wrazen i ta cholerna zmiane czasu. Mam nadzieje ze wszystko minie jak spotkam sie z damianem i bedzie jakos razniej.
Komunikacja w miescie jest banalna i bardzo latwo sie polapalem co i jak. W sklepach jest w zasadzie wszysko czego mi potrzeba poza smalcem i smietana. Tak to wszystko to co w anglii, czyli bez problemu z jajkami, maslem, majonezem, wieprzowymi kotletami i mnostwem wolowiny. Niestety nie sa to te strasznie tanie rzeczy. Faktycznie odzywiajac sie kiepsko mozna to zrobic zadziwiajaco tanio, ale jedzac cos porzadnego to nie bardzo. Nic to, ja na jedzeniu nie mam zamiaru oszczedzac.

Stany w zasadzie na razie jak na filmach, za wczesie aby cos stwierdzic.

Kurcze jakos tak dziwnie... ale to dopiero drugi dzien - wszystko przedemna. Lece zjesc i ruszam w miasto! W koncu dzisiaj independence Day!

Bede pracowal gdzies tutaj:

http://maps.google.com/maps?f=d&hl=en&geocode=&saddr=&daddr=37.829853,-121.996651&mrcr=0&mrsp=1&sz=12&mra=dme&sll=37.786996,-122.108574&sspn=0.192912,0.360489&ie=UTF8&ll=37.797034,-121.936569&spn=0.192886,0.360489&z=12&om=1

Teraz mieszkam tutaj:
http://maps.google.com/maps?f=d&hl=en&geocode=&saddr=&daddr=37.834514,-122.253778&mrcr=0&mrsp=1&sz=16&mra=dme&sll=37.836954,-122.25204&sspn=0.012049,0.022531&ie=UTF8&ll=37.83975,-122.252405&spn=0.012048,0.022531&z=16&om=1&layer=c&cbll=37.836741,-122.252396&cbp=1,179.79,0.469918495095209,0

wtorek, 3 lipca 2007

Pierwszy Wpis ze Stanow

Witam,

nie mam za duzo czasu na necie, kozystam wlasnie z prywatnego laptopa Gabe'a Cooleya, mojego szefa, organizatora calej tej zabawy. Wszystko w porzadku, nie ma dla mnie na razie mieszkania i zostaje u niego. Jednak wziecie spiwora to byl dobry pomysl. Spodziewalem sie ze bedzie cieplej, ale to nawet lepiej bo sie nie zagotuje. jutro sie pewnie cos wiecej wyjasni co i jak z mieszkaniem i praca, chociaz kto wie. W koncu jutro 4th of July

Pierwsze wrazenia z San Francisco? Nie wiem - nie mialem czasu sie zastanowic. Wszystko jest inne. Give me more time

Greetz, Tree

poniedziałek, 2 lipca 2007

Ostatni Wpis Z Polski

Here we go. Ostatnie chwile w kraju mataczy. Wczorajsze pożegnanie ze starymi znajomymi zakonczylo sie rozbiciem glofa na betonowym slupie, kasacja auta, stluczona skronia i siniakami od pasow. Powrot jakies 6km na piechote do domu... przynajmniej troche ochlonalem. Nikomu nic sie nie stalo, kierowca trzezwy.

Juz prawie wszystko spakowane, wystarczy wrzucic pare ciuchow do plecaka. Na biurku lezy international drivers license, noz, paszport,karta ISIC i jakies 2061$. Jeszcze tylko 997939...

O 16 jade do wawy, o 6:35 wylot. Jakies 12 godzin lotu... Zieefff.

Lece drukowac CV i wizytowki. Jakis dziwny spokoj mnie ogarania.





Well, wish me luck. California, I'm comming!