czwartek, 5 lipca 2007

Dobra, chwila wiecej...

PIERWSZE ZDJECIA W GALERII - ZAPRASZAM

Gabe Cooley, czyli manager poszedl spac, bo jest na kacu po wczorajszej imprezie wiec sciszylem mu kompa i pisze.
Po pierwsze dzieki za wszystkie komentarze, wsparcia itd. To jest dla mnie sporo na prawde! dzieki Kat za nowa wizytowke
Oto ona:

Trzeba by jeszcze Drug Dealin dodac ;)

So, mam najnowsze informacje. Dzisiaj o 18 przyjezdza 2 lub 3 polakow. Jesli 2, to bede pracowal z amerykaninem i mieszkal u menadzera imieniem patrick, jesli przyjedzie ich 3 to bede mieszkal i pracowal z nimi. W sumie to wolalym pracowac z amerykancem. Pewnie blibysmy lepiej traktowani jako druzyna a mieszkanie u menadzera zapewne ma tez swoje plusy.

Ok, USA - wszyscy sa cholernie przyjzani. Az nienaturalnie, ale to pewnie dlatego, ze nie jestem przyzwyczajony. Jesli im sie chwile przygladam i to zauwaza to sie usmiechaja i mowia "Hi" lub "Hello, how are you". To jest dobre w sumie bo jak ktos powie how are you w BARTcie (to takie nieby metro) to juz sie najczesciej ciagnie rozmowa do konca drogi, a w koncu chce poznac jak najwiecej ludzi. Wczorajszy dzien niepodleglosci spedzilem z Craigiem Michaelem i taka rosjanka. Po prostu siedzielismy sobie na takiej trawce i czekalismy na fajerwerki i w sumie gadalismy ze 2-3 godziny. W zasadzie to jeszcze nigdzie nie widzialem takiej otwartosci ludzi jak tu. Zauwazylem jednak jedna zasade, ze tej gadki, tzw. small talk, sa bardzo wyrazne granice. W ogole nie wchodzi sie w zycie prywatne dalej niz, czym sie zajmujesz, skad jestes. Jesli chodzi o ludzi jeszcze to w zasadzie nie ma czegos takiego jak "Amerykanin". tutaj sa sami ludzie "obcego pochodzenia", czarni zolci szarzy, brazowi, biali. I to nie jest tak ze oni sie czuja tutaj jako przyjezdni, w zwiazku z czym wszyscy sa Amreykanami. On nie jest koreanczykiem czy hindusem tylko Amerykaninem. A wszyscy sie roznia zachowaniem. Najbardziej wyrozniaja sie czarni, ktorzy sa bardzo glosni i ogolnie nic ich nie rusza, ale bez problemow, nawet sa fajni (pisze nawet, bo wiele osob ktore bulo w stanach mowilo ze juz nieznosi czarnych)

MIT 1 - Wszyscy Amerykanie sa glupi w porownaniu do Polakow: nie spotkalem jeszcze zadnego wyraznie glupiego amerykanina, a spotkalem: Craiga, Gabea, fotografa z metra, jazzmana z nabrzeza 39, sprzedawce ladowarki do telefon ktory kiedys mieszkal w polsce. Oczekuje dalszej analizy.

Co tam jeszcze... aha, Samochody - porazka, maja mnostwo GIGANTYCZNYCH polciezarowek z gigantycznymi silnikami nie wiadomo po co (nie wiedzialem jeszcze zadnej zaladowanej). Generalnie jak na filmach, ale wszystko takie same. kazda firma robi polciezarowke i kazda wyglada tak samo. Z pozadnych aut spotkac mozna: duzo BMW, czasami Mercedes, zadko Audi, sporadycznie Volkswagen. No oczywiscie to czego im zazdroszcze to stare samochody. To jest akurat super. Stare Fordy i chevrolety. niestety z tego co sie orientowalem to trzeba miec tak te min 15 a najlepiej 20 tys$ zeby kupic w miare jezdzacego Mustanga z 68.

mam troche czasu chyba jeszcze to opisze krotko 4th of july. Na 12 udalem sie do Concord zeby zobaczyc parade, mnostwo flag policji i strazy pozarnej. Kazda najmniejsza nawet organizacja czy klub wystawia swoj pochod na parade, Tak moze ze 2 godziny polazili (bardzo fajne to bylo, ale opisze to pozniej dokladniej ze zdjeciami.) potem pojechalem do SF na wybrzeze i przeszedlem sie tak po Pierach (Pier - takie molo, przystan) az do Fishermans Wharf i tam zostalem na sztuczne ognie. Pokaz byl piekny, chyba jeszcze nigdy takiego nie widzialem. Ciekawa sprawa jeszcze przy okazaji czwartego, to hymn. Wszyscy wszyscy wstali, reka na serce i spiewamy hymn. chyba nie ma nigdzie tak patriotycznego i dumnego narodu... Oczywiscie wspieramy nasze jednostki w Iraku. Bandyci...

kobiety - Jesli chcecie na kazdym kroku ogladac piekn kobiety w stanach to... - Wlaczcie HBO albo MTV. Nie jest tragicznie, tak jak na przyklad w Anglii (pozdrowienia dla ChickenTeamu w Anglii) ale bez rewelacji. Natoomiast jak sie trafi jakas ladna to jest bardzo ladna, najczesciej jakies hiszpasnko-purtriczanki czy cos.

To na razie na tyle. Czymacie sie i spijcie dobrz, bo u was chyba jest jakos polnoc.

4 komentarze:

Artur pisze...

Mate, jak czytam to co piszesz i oglądam zdjęcia to cholernie żałuję, że nie ma mnie tam z Tobą... może za rok pojedziemy gdzieś wszyscy (Ty, ja, Grabash i kto tam sie nawinie :P) Kołuj jak najszybciej telefon żeby był z Tobą jakiś lepszy kontakt. 3m sie tam dobrze 3 :D

Anonimowy pisze...

O say, can you see, by the dawn's early light [...]

Mam nadzieje, ze za serce sie trzymales, ale nie spiewales ;p

redevil pisze...

Faktem jest ze ma zaiscie z wielu powodów takich jak np.bycia jak najdalej od tych 2 małych kartofli:P

TheMad pisze...

No widze, ze zaczyna Ci sie ukladac, tak jak nam w Anglii. Swoja droga ladnie nas nazwales. Bedziemy sie starac zmienic robote, ale wyglada na to, ze jestesmy skazani na pieprzone, wsciekle chickeny. Stereotyp angielskiej pogody jak narazie jest prawdziwy, jest popieprzona bardziej niz te kurczaki w ktorych pracujemy. Az dziw bierze, ze Mercu mieszkal tu w zeszlym roku i byl tylko jeden deszczowy dzien. Natomiast anglicy sa nieprzedzietnie durni, od tygodnia toczymy bitwe z agencja i bankiem, a Ci zamiast robic swoje myla wyplaty i przysylaja kolejne ksiazeczki czekowe. Jesli ktos z nas ma aparat, to moze uda sie cos wykombinowac z umieszczeniem zdjec w necie. A wracajac do Ciebie, Dzewo, to z tego co widze zajebiscie tam masz, oby tak dalej. Bedzie co opowiadac i co opijac jak sie juz wszyscy spotkamy. Pozdrowieniaz Anglii dla wszystkich od: Agi, Magdy, Kasi, Agaty, Alepawla, Wojtka i Kuby, czyli jak to Dzewo nazwal ChickenTeamu ;)